Jak zwykle po sesji nawiedziliśmy Szczawnicę liczną ekipą z EiT. Tak jak w lipcu zeszłego roku, gdy pojechaliśmy odpocząć po obronach prac inżynierskich, wylądowaliśmy na tym samym polu namiotowym poniżej dworca PKS. Było piwo, był Grajcarek, były góry. Ale po kolei...
Uparcie twierdziłem, że wczoraj był 32 grudnia, więc żeby zacząć nowy rok jak człowiek, pojechałem dziś w góry. Z prawie godzinnym opóźnieniem (kochane PKP, pociąg był się spsuł) wysiadam w Rytrze. Krótki spacerek główną drogą do Życzanowa, w sklepie przed mostem kupuję ostatnie dwie bułki i ruszam do góry. Żółty gminny szlak prowadzi przez kilka przysiółków pod Makowicą, w paru miejscach oganiam się od wiejskich psiaków. Powyżej 600 metrów npm wchodzę w chmurę, jest paskudnie ślisko, nieprzyjemnie i wieje, no ale przecież nie chodzimy w góry dla przyjemności. W końcu skrzyżowanie z czerwonym i po chwili schronisko.